Pages

poniedziałek, 12 września 2011

happysad.

Mój stan umysłu w dniu 10.09.2011 przepełniony był ogromną radością.
Milicz. ul. Trzebnicka. Byłe lotnisko. Godzina 21.00 Przyspieszone tętna ludzi. Prawie pod sceną. Później prawie w pogo. W trampkach. Zła opcja.
Półtora godzinny koncert rozpoczęty w "Piwnicy u dziadka" piosenką "Made in China". Przez cały czas "Mów mi dobrze" "Kostuchna", bo chcę "Taką wodą być". Opowiem Ci wówczas moje "Lęki i fobie", bo "Powroty" są trudne przez "Milowy las", ale "Damy radę". Obiecuję, że "Wrócimy tu jeszcze", lecz teraz czeka nas "Długa droga w dół". Mimo to, "Zanim Pójdę" zaśpiewam "Piękną" z "Łydką" i stwierdzę, że jestem "Czysty jak łza". A na bis dam, "Jeśli nie rozjadą nas czołgi" oczywiście, "Wszystko jedno" co. Na końcu stwierdzę, że "Nie ma nieba" i kocham "To miejsce na mapie".
Moja własna historia na temat koncertu. Nie, nie ochłonęłam jeszcze.
Plakat. Ciśnięcie się po autografy. Na końcu zdjęcie z Quką.
'Kuba! Kuba!! Jeszcze MY!'
Chcę, więcej takich wieczorów, takich koncertów. Proszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz