Pages

środa, 17 lipca 2013

fakt.

Schloss Kapfenburg.
Rynek w Aalen.
Kraków.
Włoska restauracja.
Tagliatelle z łososiem.
Kolejne 2900 kilometrów.
Skończone Ostatnie życzenie i Miecz Przeznaczenia.

Dzień pełen niesamowitych wrażeń. Poznanie miejsca, w którym spędzę najbliższe 3 lata na pewno jest nowym początkiem. Cykor ze mnie, bo trzęsę się na samą myśl o tym. Tak, jestem tchórzem. Ładny budynek wydziału Zarządzania. Miła pani w granatowych trampkach przyjmująca moje dokumenty.
Zoo Safari. Mogłabym tam zostać na zawsze. Mieszkać razem z żyrafami.
Lemur. Surykatki. Mandryl. Zebra. Serwal. Foka Dawid. Mangaba. Białe lwy. Tapir Irek. Lama. Kajman. Struś. Alpaka. Tygrys biały. Wielbłąd. Puma. Kangur. Pies Dingo. Lew i lwica. Więcej zwierzątek nie pamiętam, bo bylo ich tam mnóstwo. Ale nogi schowały mi się tam, gdzie nie dociera słońce.

piątek, 5 lipca 2013

Pierwsza i ostatnia.


Czas wszystko zmienia. Ale mogą minąć lata, a nie każdego da się zapomnieć. Zmieniają się uczucia, ale pamięć bywa silniejsza. Jednak nadchodzi taki moment, w którym trzeba iść do przodu. Pomyśleć czasem o sobie i zrozumieć, że nie wszystko trwa wiecznie. Życie jest jedno. Czasem, aby coś zyskać, coś innego się traci...

Czasem czuje, że wygrałam Cię na jakiejś loterii. Jesteś moją pierwszą wygraną. Mogłabym z Tobą przemierzyć cały świat. Nie tylko Niemcy czy Holandia. Trzeba mierzyć wyżej. Dalej. Nie chcę stać w miejscu. Ładne domy macie Holendrzy. Ale język bardzo śmieszny. I bardzo wąskie uliczki. Za to raj dla rowerzystów. Podziwiam za wytrzymanie ze mną ponad 2 tys. kilometrów.

Nie spalmy niczego.
Hodor.

sobota, 22 czerwca 2013

trzy po trzy.

Nie dociera do mnie to wszystko. Nic do mnie nie dociera. Obudźcie mnie. Czuję, że tracę życie. Codziennie po trochu. Po kawałeczku. Kruszy się, jak lód przy pierwszym słońcu. Nie chcę. Boję się. Tego co przede mną. A już za niespełna tydzień wszystko się okaże. Później będzie płacz i przyjęcie tego co mi dano, bez możliwości zamiany. Będę chciała zrobić coś z niczego.
Rozeszłyśmy się. Jak ból po kościach. Czy jakoś tak. Ja się cofam, Ty w lewo, ona po skosie, jedna do przodu, kolejna w prawo. Dziwnie wyszło. Szkoda. Bo mogło trwać. Ja teraz natomiast odczuwam brak. Ktoś zaczął, odfrunął jako pierwszy od stada ptaków. Miałyśmy udać się razem na południe.
Przepraszam, że ranię. Ale wiesz, że to nie ode mnie zależy. Przepraszam. Mimo wszystko biorę to na siebie. Ranię wszystko i wszystkich. Zastanawiałam się czy wszystkie złe rzeczy nie są moją winą. Czy czasem one wszystkie nie dzieją się przeze mnie. Bo wszystko jest moją winą.

piątek, 5 kwietnia 2013

powroty.

Powroty są trudne. Ale ile radości z nich wynika. Czysta, nieskazitelna radość. Szczęście samo w sobie. Ja i tak przyglądam się Tobie.
Dużo się pomieszało. Jeszcze więcej nie rozumiem. Trzymam się brzytwy tonąc. Zatapia się świat. A ja na dnie z kubkiem kawy. Nie ma słońca. Nie ma niczego. Uśmiecham się do Ciebie. Z zamglonymi oczami i tlącym się uśmiechem na ustach. Z ognikami w oczach. Skulona pod kocem patrzę na topniejący świat.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Pech.

Miałam do napisania bardzo dużo. Ale teraz siedzę przed otwartym pustym postem i nie wiem od czego zacząć. Brakuje mi słów. Piękne to były czasy. Niezadowalające do końca, ale starałam się jak mogłam. Dobrze zapamiętam ten dzień. Mimo wszystko to był zacny bal milordzie.
Pieprzony las. Pieprzony śnieg. Pieprzona śliska nawierzchnia. Pieprzony rów. Pieprzony strach. Pieprzony kurwa pech. Pieprzone zakończenie idealnego dnia.
Czuję się winna, że namieszałam w Twoim życiu. Teraz dopiero zauważyłam to wszystko.

piątek, 4 stycznia 2013

miło.ŚĆ.

Uśmiecham się samowolnie. Ale mam czasem gorsze dni. Przyznaję. Jestem niemiła. Nie odzywam się. A jak już to coś odburknę tylko. Też tych dni nie lubię. Ale prowokujesz mnie czasem do takiego zachowania. Więc się nie dziw. 

Zabawne sytuacje. Ogrom śmiechu. Masa życzeń. Przytulasów. Dziureczki w głowie są. Malutkie. Sałatki przepyszne. Kanapeczki również. Taniec na środku rynku. Wódka. Szum. Szampan. Ona tańczy dla mnie. Spać. Szczęście. TY.

PS Nie czuję studniówki. Wasze zaangażowanie normalnie powala.
Boję się myśleć o maturze.