Pages

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Pech.

Miałam do napisania bardzo dużo. Ale teraz siedzę przed otwartym pustym postem i nie wiem od czego zacząć. Brakuje mi słów. Piękne to były czasy. Niezadowalające do końca, ale starałam się jak mogłam. Dobrze zapamiętam ten dzień. Mimo wszystko to był zacny bal milordzie.
Pieprzony las. Pieprzony śnieg. Pieprzona śliska nawierzchnia. Pieprzony rów. Pieprzony strach. Pieprzony kurwa pech. Pieprzone zakończenie idealnego dnia.
Czuję się winna, że namieszałam w Twoim życiu. Teraz dopiero zauważyłam to wszystko.

piątek, 4 stycznia 2013

miło.ŚĆ.

Uśmiecham się samowolnie. Ale mam czasem gorsze dni. Przyznaję. Jestem niemiła. Nie odzywam się. A jak już to coś odburknę tylko. Też tych dni nie lubię. Ale prowokujesz mnie czasem do takiego zachowania. Więc się nie dziw. 

Zabawne sytuacje. Ogrom śmiechu. Masa życzeń. Przytulasów. Dziureczki w głowie są. Malutkie. Sałatki przepyszne. Kanapeczki również. Taniec na środku rynku. Wódka. Szum. Szampan. Ona tańczy dla mnie. Spać. Szczęście. TY.

PS Nie czuję studniówki. Wasze zaangażowanie normalnie powala.
Boję się myśleć o maturze.