Pages

sobota, 26 maja 2012

święcenia.

Widzieć was szczęśliwych było także moim szczęściem. Gdy szliście tak pomiędzy innymi jako jedni z 21. Wasze uśmiechy dawały tak dużo radości. Chyba przez Ciebie znów polubię Kalisz. Ale jak na razie na to się nie zapowiada.

- Jeśli chcesz możesz mi usiąść na butach.
- Jak byłam mała zawsze tak robiłam w kościele, że siadałam rodzicom na nogach.
- Wiem. Dlatego Ci to proponuje.
- Ale ja jednak nie mogę skorzystać, za ciężka już jestem.
- Dalej siadaj.
- Nie, naprawdę jestem ciężka.
- Siadaj!

Dziękuję. Dziękuję, że pozwoliłeś mi wrócić do dzieciństwa. Poczułam się znów jak mała dziewczynka. Troszczyłeś się o mnie. Opiekowałeś się mną. Dziękuję.

- Wiem, że może być Ci nie wygodnie, w końcu to nie jest hotel 5gwiazdkowy..
- Mnie? Jest idealnie.

- Możesz się usiąść
- (jesteś taki kochany, że proponujesz, ożeń się ze mną, chcesz cierpieć dla mnie, ale nie mogę na to pozwolić, muszę odmówić, mimo iż mogłabym być bliżej Ciebie, muszę odmówić!) - Nie, nie chcę
- I tak wiem, że chcesz
(czytasz mi w myślach?!)

Opowiadanie kawałów z Tobą w tak poważnym miejscu było trochę nie na miejscu, ale nie żałuję. Nawet nie spostrzegłam się jak minęły mi te 4godziny.

sobota, 19 maja 2012

nie, już nic.

Pomijanie. Potrzebna, gdy tylko jesteś w stanie coś załatwić. Gdy tylko w przypływie chwili ktoś sobie przypomni. Nadal się do tego nie przyzwyczaiłam. Usłyszenie tytułu razy dwa, nie grało. Rezygnuję. Nie zdziałam nic więcej.
Wyżyłam się w śnie. Sen na jawie. Miło było krzyczeć i usłyszeć przepraszam. Oblanie kubłem wody pomogło, wystarczyłoby zrobić tak w rzeczywistości? Miło było mieć w kimś oparcie. Zasypiać w śnie na ramieniu kogoś z popcornem w ręce przy nudnawym filmie. Tylko sen.
Dawno nie płakałam na zakończenie sezonu. Dean w piekle. Zaczeło robić się coraz ciekawiej. Ale bardziej wolę Cię, gdy jestescie z Sammy'im razem.

piątek, 18 maja 2012

wystrój.

Chciałam pozbierać. Nawet małe przemeblowanie zrobiłam. Poodsuwałam szafki i odkurzyłam. Już nie przysuwam, niech stoją tam gdzie są. Może same się ruszą. Może obrazy zejdą ze ścian? Zrobiłam co w mojej mocy. Wracam do pudełka. Sześcian. Koc.

poniedziałek, 14 maja 2012

die Vereinsamung.

Okej. Pozytywów bardzo dużo. Począwszy od "Mikołaj, Kacper lub Baltazar...(5minut później) zamiast Baltazara to było Adam.." poprzez ognisko jako jedyne źródło ciepła (masz wygodną nogę) do rosołu i kury biegającej bez głowy. A co byłoby z krową? I tak zmarzłam. Gmach dla dwojga. Niepotrzebnie. Negatywów więcej. bez przepraszam. bez dziękuję. z fatygą. Niepotrzebną. Kłującą. Bolącą. Nadmiar słów boli, brak ich jeszcze bardziej. Nie ma Cię, gdy tak bardzo Cię potrzebuję.
PS

poniedziałek, 7 maja 2012

bad.

Boję się. Jest gorzej niż za pierwszym razem. Zabierz mnie stąd. Duszę się. Ściskają mnie te cztery ściany. Pobiegnę bez rozgrzewki. Mam nadzieję, że pamiętam tor.  Mam nadzieję, że on się nie zmienił. Dziękuję panie N za nie współpracę. Będę pamiętała. Chciałabym dać sobie radę. Jak na razie rozsypka. Posypka. 

czwartek, 3 maja 2012

May.

Stajemy się tak bardzo obcy, wobec siebie. Mimo, iż znamy się na wylot. Wiemy co nas boli, co nas rani, co cieszy, co smuci. Co lubimy, czego nienawidzimy. A jednak odsuwamy się. Rozbite szkło? Ups, przepraszam. Może posklejać? Pomożesz? Tak nie dasz rady. Nie mam czasu. bez przepraszam. bez przesadyzmu.
A ty Maj lepiej się popraw, bo zapowiadasz się dziwnie. Bardzo dziwnie.